Recenzja wyd. DVD filmu

Historie miłosne

Jak wyobrażacie sobie artystyczny film o wielkiej miłości? Po pierwsze, bohaterowie nie mogą za wiele mówić, za to powinni jak najczęściej posyłać sobie długie i znaczące spojrzenia. Po
Jak wyobrażacie sobie artystyczny film o wielkiej miłości? Po pierwsze, bohaterowie nie mogą za wiele mówić, za to powinni jak najczęściej posyłać sobie długie i znaczące spojrzenia. Po drugie,  każdy kadr musi być wizualnie "podkręcony" (dziwny kąt ustawienia kamery, obowiązkowy filtr nałożony na obraz itd.). Wszystko po to, aby z ekranu emanował liryzm i niezależność autorów uciekających przed hollywoodzką cepelią. W filmie Hung-i Chen podobna eskapada kończy się, niestety, twórczą wywrotką.  Z deszczu słodyczy pod rynnę banału.

Reżyserka opowiada cztery historie zaczerpnięte ponoć z życiorysów jej przyjaciółek-lesbijek. W pierwszej – dziewczyna, która zostaje porzucona przez chłopaka, decyduje się wprowadzić do swojej przyjaciółki. Druga dotyczy romansu podlotka z poznaną przez Internet dojrzałą biznesmenką. Trzecia przedstawia nam losy dwóch kochanek, które rozstają się po tym, jak jedna z nich bierze ślub z mężczyzną. W ostatniej poznajemy szaloną artystkę opowiadającą nam o swoich uczuciowych wzlotach i upadkach.

"Deszcz słodyczy" najpierw ogląda się ze znużeniem, a potem z irytacją. Nowelki są rozchwiane stylistycznie (od wideoklipu do statycznych, kontemplacyjnych ujęć) i niezborne fabularnie. Na ekranie nie widać prawdziwego uczucia, lecz puste gesty. Reżyserce trzeba uwierzyć na słowo, że jej bohaterki są w sobie szaleńczo zakochane i nie mogą bez siebie żyć. Sytuacje, które mogłyby stać się zarzewiem pełnokrwistego dramatu, na ekranie wyglądają co najwyżej jak próby szkolnego kółka teatralnego. Nawet seks w filmie nie jest ani podniecający, ani energetyczny. Trzymanie się za rączki, jakieś pocałunki i uściski – to jedyne, na co stać młode kobiety pragnące wielkiego uczucia. Emanująca z ekranu mętna egzaltacja budziła we mnie chęć przewinięcia niektórych fragmentów.  Jeśli wytrwałem do końca, to tylko ze względu na urodę aktorek. Była to odrobina prawdziwej słodyczy w morzu mdłości.

"Deszcz..." wchodzi w skład dwupaku "Rainbow Collection" wydanego przez firmę Mayfly. Dystrybutor potrzebował tytułu stanowiącego uzupełnienie dla gejowskiego "Prawie nic". Padło na tajwańską produkcję, która odstaje jednak poziomem od francuskiego melodramatu na opak.

Obraz zakodowany jest w formacie 16:9, zaś dźwięk – w Dolby Digital 5.1. Film można obejrzeć z polskimi napisami. 
1 10 6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones